Kilka dni temu korzystając z wakacyjnej pory wybrałem się w Świętokrzyskie. Na trasie mojej wędrówki nie mogło zabraknąć i wizyty na Świętym Krzyżu.
O samym miejscu opowiadać nie będę - kto zna, wie o czym rzecz; kto nie zna, zapraszam do wizyty na szczycie Łysej Góry.
Jedną z atrakcji jest możliwość oglądnięcia szczątków (ponoć rzekomych) księcia Jeremiego Wiśniowieckiego. Znajdują się one w krypcie, do której prowadzi osobne wejście.
Wraz z osobą mi towarzyszącą zapragnęliśmy zawitać do owej krypty, jednak przed drzwiami spotkała nas niemiła niespodzianka. Jak to się mówi - pocałowaliśmy klamkę. Po chwili poszukiwań i zapytań okazało się, że kluczami do krypty zawiaduje pani obsługująca toaletę w klasztorze.
No i się zaczęło - na nasze zapytanie pani odpowidziała, że i owszem otworzy nam, ale... To ale okazało się kilkudziesięcioosobową wycieczką, która własnie wyruszała w drogę powrotną i jak to bywa w takich chwilach zapragnęła skorzystać. Dopiero po dobrej półgodzinie, gdy w krużgankach nie było już żadnych potencjalnych klientow (co pani skrupulatnie sprawdziła) moglismy sie udać do krypty. Oczywiscie pani oprócz zawiadywania kluczami okazała się także sprzedajacą bilety wstępu.
Nie wiem, czy była to tylko taka okazjonalna sytuacja, czy też jest to juz stały punkt programu. W każdym razie było troche inaczej, niż zwykle ;-)))
P.S. Pozostając w "tych" tematach jako Krakus muszę przyznać, że same Kielce biją nasze miasto na głowę w jednym. Bezpłatne toalety - jest ich w Kielcach trochę. Dla osób, które - tak jak niżej podpisany - zwiedzanie Kielc połączyli z degustacją piwa w lokalnych knajpkach (a jest ich troche i Kielce w niczym nie ustępuja Krakowowi) było bardzo miłe udogonienie.
A tak na zakończenie - same Kielce zrobiły na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Zwłaszcza samo centrum - czyste, zadbane, z kilkoma miejscami wartymi odwiedzenia.
